"Literacka Wielkopolska" cz. 6 - Opatowska niespodzianka - Stefan Giller z rodziną i zerwany dach

Moja znajomość z rodziną Gillerów rozpoczęła się na cmentarzu parafialnym w Opatówku, czyli tam, gdzie pochowana jest znakomita większość moich zmarłych przodków. Gdy bywałam tam z prababcią jako dziecko, zawsze prowadziła mnie do grobowca stojącego niemalże naprzeciw kaplicy, zwieńczonego wysokim krzyżem, na ceglanej podmurówce. Mówiła wtedy: „Pamiętaj, że tu leży Jan Kanty Giller, pamiętaj, co ma napisane na tej tablicy, bo pewnie zdejmą, zapalimy świeczkę panu Stefanowi...”

czytaj dalej...

"Literacka Wielkopolska" cz. 5 - Dlaczego "Noce i dnie", a nie "Noce i dni"? - Russów Marii Dąbrowskiej

Gdy chodziłam wiele lat temu do liceum w Kaliszu, nasza śp. polonistka i wychowawczyni, która panicznie bała się jeździć z uczniami na wycieczki (czemu w istocie trudno się dziwić), zabrała nas tylko raz za miasto, do Russowa, autobusem PKS, co stało się dla większej części mojej klasy doświadczeniem tyleż nowym, co traumatycznym. Z tamtej mojej wizyty w Russowie - nie pierwszej przecież, ale i nie ostatniej - pamiętam naszą dyskusję w drodze powrotnej, kiedy próbowaliśmy sformułować odpowiedź na takie pytanie: "Czy (a jeśli tak, to jak?) fakt, iż ujrzało się na własne oczy ranne pantofle pisarki wpływa na odbiór jej dzieł, sympatię, chęć przeczytania jej książek etc.?"

czytaj dalej...
Subskrybuj to źródło RSS
Nasz portal wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies w zakresie odpowiadającym konfiguracji Twojej przeglądarki. Więcej o naszej Polityce prywatności