Łabiszynek - historia jakich mało

Kilka kilometrów od Gniezna w kierunku Bydgoszczy, przy trasie krajowej nr 5, znajduje się wioska Łabiszynek. Widoczna z daleka gorzelnia i mur wokół większości zabudowań, dają podstawę do tego aby sądzić, że może nie zawsze było tu tak spokojnie jak teraz. Przyglądając się bliżej, spacerując po wiosce, odkrywamy kamieniste drogi, czworaki i … pałac. Zaniedbany, splądrowany, ukryty gdzieś pośród rozrosłego parku, który również nie wygląda za dobrze.

    Rozbudowa wioski, kojarzonej obecnie wyłącznie z PGR-ami, stanęła w miejscu kilkadziesiąt lat temu, gdy wybudowano kilka bloków. No ale ten pałac? Widać, że to stare czasy. Czy tam można by się doszukać jakiejś głębszej historii? Krótka penetracja internetu dała nadzieję na odkrycie czegoś ciekawego, więc wnikliwie zacząłem szperać w różnych publikacjach, dopytywać mieszkańców i … Dwa zdania, które przesądziły, że warto pochylić się nad przeszłością tej wioski: ’’… w roku ubiegłym zwiedziło około 2500 osób moje gospodarstwo (w Łabiszynku)", oraz „… zginął w Łabiszynku w obronie ojczyzny". No ale po kolei …
  Najstarsza wzmianka o Łabiszynku pochodzi z 1247 r. Dawniej tworzył jedną wieś z Modliszewem. W 1520 roku na polu modliszewskim zwanym Łabiszynkiem, stał dwór; w tym roku właściciele Łabiszynka, z rodu Nowinów, byli opiekunami kościoła pw. św. Michała w Gnieźnie. Przez kolejne stulecia Łabiszynek przechodził z rąk do rąk na zasadzie własności bądź dzierżawy. Zarządzali nim Polacy, Niemcy, bogaty Żyd z Gniezna … Aż w końcu po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku historia wioski staje się na tyle burzliwa, że warto się z nią bliżej zapoznać.
   W roku 1920 Teofil i Franciszka Galińscy wymienili majętność Osin na Śląsku na majątek Łabiszynek, który był od przeszło 75 lat w rękach obcokrajowców. Łabiszynek miał wprawdzie tylko skromny dwór i mniejszą powierzchnię, lecz ziemia była lepsza, a majątek dogodnie położony w pobliżu Gniezna. Dodatkowym walorem był tu piękny las i jezioro, przez które przepływała rzeczka Wełna. Według rejestru majątków przed wybuchem pierwszej wojny światowej jego wartość oceniono na 6000 marek. Ziemi było 554,8 ha, w tym 444,8 ha gruntów rolnych, 56 ha łąki, 50 ha zadrzewień, 4 ha pod zabudową, koni 32, krów 150, owiec 200, świń 12. Był piękny pałac, gorzelnia i młyn. 
„Jako rolnik Polak, uważałem za swój obowiązek podnieść produkcję ziemi do takiej wyżyny, jaką w danych warunkach przy najwyższej opłacalności osiągnąć można" - tak pisał Teofil Galiński w swojej broszurce „Głęboka orka rzadki siew … podwaja dochody”. Cel napisania tej pracy został przez autora jasno sprecyzowany: „Mimo, że chętnie z każdym dzielę się mojem doświadczeniem, jest mi fizyczną niemożliwością, każdemu z osobna wyjaśnić szczegółowo moje obserwacje i doświadczenia, na których opieram swój sposób gospodarowania na Łabiszynku i dlatego postanowiłem w niedługim referacie system ten podać do publicznej wiadomości.”
   Pan Teofil opracował własne metody uprawy zbóż i nie tylko. Okazały się na tyle trafione, że spowodowały dynamiczny rozwój Łabiszynka. Łącząc w sobie natchnienie artysty z zaradnością kupca, wspaniale rozwinął hodowlę i uprawy roślinne. Konstruował swoje narzędzia rolnicze, które wykorzystywał w prowadzonych w polu doświadczeniach. Jego pomysłowość i kunszt znalazły swój finał w urzędzie patentowym, gdzie zarejestrowano jeden z jego wynalazków.
  Gospodarstwo przyjmowało praktykantów, którzy pod czujnym okiem gospodarza rozwijali swe umiejętności. Można tu wymienić Henryka Lutosławskiego, brata słynnego kompozytora, Stanisława Popławskiego z Kielecczyzny, Witolda Skarżyńskiego i Macieja Chełkowskiego. Pan Galiński przyjaźnił się z profesorem Niklewskim i profesorem Sitowskim. Obaj często bywali w Łabiszynku, a ich teoretyczna wiedza stanowiła dobre uzupełnienie praktycznego talentu i doświadczenia pana Teofila.
   Pani Franciszka zajęła się pracą społeczną i domem. Była kobietą głęboko wierzącą, wrażliwą na ludzką niedolę, a przy tym obdarzoną wieloma talentami. Kochała literaturę, sztukę, muzykę i przyrodę. Państwo Galińscy mieli czworo dzieci: Tadeusza (1907-1992), Irenę (1909-1993), Bogdana (1912-1939) i Marię (1914-1996). Ojciec uczył dzieci prawości, pokory i szacunku dla drugiego człowieka. Dziewczynki ukończyły szkołę Sacre-Coeur w Polskiej Wsi koło Pobiedzisk, Maria dodatkowo w Zbylitowskiej Górze koło Tarnowa, a Irena ponadto roczny kurs językowy w Belgii oraz Studium Ogrodnicze prof. Zembali działające przy WRUP. Obydwaj synowie zdobyli wykształcenie rolnicze na Wydziale Rolnym Uniwersytetu Poznańskiego.
   Pan Teofil należał do prekursorów rolnictwa ekologicznego w Polsce. Drogą selekcji otrzymał m.in. doskonałą odmianę żyta o długości ok. 2 m i bardzo długim kłosie, tzw. łabiszynieckie złote. Poniżej jedno z ogłoszeń z „Poradnika Gospodarskiego” świadczące o kunszcie Teofila i znaczeniu Łabiszynka w dziedzinie rolnictwa. Ten doskonały rolnik o swoich osiągnięciach we wcześniej wspomnianej broszurce z 1928 roku pisze tak:
„Jeżeli dzisiaj produkcja Łabiszynka zajmuje w rzędzie gospodarstw rolnych zachodniej Polski wybitne stanowisko to przyczyną tego jest ta okoliczność, że od pierwszej chwili objęcia tej majętności nie ustawałem w podnoszeniu kultury ziemi. Istotnie, w tym krótkim stosunkowo czasie uzyskałem podwojenie dochodów. Doniosłe znaczenie głębokiej uprawy, rzadkiego siewu, robót pielęgnacyjnych posiewnych, jakie w Łabiszynku zastosowałem podkreślił na szeregu zebrań rolniczych p.hr. Rodryg Dunin. Wieść o tych możliwościach podniesienia żyzności ziemi szybko się rozeszła w sferach rolniczych Polski, i wzbudziła takie zainteresowanie, że w roku ubiegłym zwiedziło około 2500 osób moje gospodarstwo.”



   W Łabiszynku była prowadzona tzw. "Złota Księga", do której wpisywali się znaczniejsi goście. Można tu wymienić biskupów: Dalbora i Kozala, Wieniawę-Długoszowskiego, ks. prof. Augustynowicza oraz hr. Śliźniową (która stacjonowała tu nawet przez dwa tygodnie, gdy z całym dobytkiem musiała uchodzić z Kresów po rewolucji bolszewickiej). Państwo Galińscy byli zaprzyjaźnieni z rodziną pana Prądzyńskiego, dyrektora stadniny w Gnieźnie i z tego powodu bywali na organizowanych przez niego konkursach hipicznych. Życie Łabiszynka było barwne i bogate - pływanie i kajakowanie po jeziorze, polowania, połowy raków i jazdy konne. W 1928 roku Łabiszynek posiadał już żniwiarki konne i parowe zestawy omłotowe. Pola były systematycznie czyszczone z kamieni, z których budowano drogi przez tereny gospodarstwa i mur dookoła gospodarstwa.
   Ogrom majętności Łabiszynek i kunszt jego gospodarzy zostały opisane w artykule, który ukazał się w Gnieźnieńskiej Gazecie „Lech” z 1922 roku. Była to relacja ze zwiedzania majątku.

   Wszystkie dzieci pomagały w gospodarstwie. Tadeusz kochał las i polowanie. Irena, osoba bardzo zaradna i pracowita, pomagała ojcu w sprawach organizacyjnych, a mamie w pracy społecznej w środowisku włościańskim. Pani Franciszka była prezeską Kółka Włościanek, a córka Irena wiceprezeską. Zachowało się zdjęcie z jednej z uroczystości z okazji ukończenia kursu prac tkackich i robót ręcznych. Maria zajmowała się ogrodem i hodowlą drobiu. Bogdan, mający tkliwą i wrażliwą naturę, lubił zwierzęta, a szczególnie konie i psy.
   Niestety oprócz wspaniałych chwil, wioskę dotknęły też przykre wydarzenia. W lutym 1932 roku Łabiszynkiem wstrząsnęła wiadomość o tragicznej śmierci dziecka. Trzyletnia Wandzia Szefer spłonęła wskutek zajęcia się jej sukienki ogniem z pieca. Jak się później okaże, to nie był jedyny dramat w tej rodzinie. Kazimiera Łuczak - starsza pani z Łabiszynka, która okazuje się być siostrą Wandzi - w rozmowie ze mną wspomina, jak jej mama opowiadała o tych wydarzeniach: hałas, panika na wiosce, biegające dzieci krzyczące o palącej się dziewczynce.      
   W roku 1938 umiera Teofil Galiński, a rok później zaczyna się wojna. Jest 10 września 1939 roku. Do Łabiszynka podchodzą niemieckie oddziały. Bogdan Galiński wraz z grupą włościan organizują się i stają na czatach. Niemcy rewidują śmiałków, znajdują broń u jednego z nich, padają strzały … Niestety są ofiary. Giną Bogdan Galiński i Franciszek Szefer. Nie, to nie zbieżność nazwisk. Franciszek Szefer to ojciec tragicznie zmarłej dziewczynki i pani Kazimiery. Obaj, jako mieszkańcy Łabiszynka, próbowali chronić swojej wioski ale niestety to nie mogło przynieść pożądanego skutku w konfrontacji z uzbrojonym oddziałem niemieckim. „Faszyści wykazali wręcz nieludzkie zachowania i bagnetami podźgali ciała obu mężczyzn do takiego stopnia, że trudno było je zidentyfikować” - opowiada pani Kazimiera. - "Jakby tego było mało, ciała chcieli zostawić w polu i pozwolić pługom parowym, które akurat przemieszczały się pomiędzy dwiema lokomobilami, na rozszarpanie ich i rozrzucenie wokół …" - dodaje starsza pani.
   Na szczęście pani Galińska, znająca dobrze język niemiecki, ubłagała wyższych rangą oprawców i udało się uchronić od tego bestialskiego czynu. Ciała pośpiesznie i po kryjomu schowano w stodole z obawy, że Niemcy się rozmyślą. Później zwłoki leżały jakiś czas w domach i ostatecznie wywieziono je wozami do Gniezna, gdzie pochowano na jednym z cmentarzy. Żona Bogdana - Zofia, w chwili tragedii była w szóstym miesiącu ciąży. Po zawładnięciu wioski przez Niemców, ucieka do Milanówka pod Warszawą, gdzie na świat przychodzi syn Bogdan Stanisław. Po uporczywym detektywistycznym śledztwie udało mi się odszukać pana Bogdana. Starszy pan mieszka w stolicy, gdzie ukończył Politechnikę Warszawską na Wydziale Łączności. Dużo można by pisać o jego osiągnięciach, wydanych publikacjach, wykładach w Polsce i za granicą, nagrodach, konferencjach naukowych, tłumaczonych książkach. Jednak co najbardziej zaskakuje, człowiek ten choć w Łabiszynku nie mieszkał, doskonale zna historię swoich dziadków i ich wkład w rozwój tej wioski. Kilka razy odwiedził Łabiszynek i - jak przyznaje w rozmowie - przykro był dla niego widok niszczejącego pałacu i ogólnie dworu swoich dziadków - państwa Galińskich.
   27 października 1945 roku, w domu państwa Cieślewiczów w Gnieźnie, umiera Franciszka Galińska. Pan Cieślewicz, gnieźnieński kupiec, był przez wiele lat dostawcą swych produktów do Łabiszynka. Pani Franciszka po powrocie z wygnania nie miała prawa do powrotu do Łabiszynka z powodu znanych, bezlitosnych decyzji komunistycznej władzy. Kobieta, która przez lata była fundatorką wielu darów dla ubogich, prezeską Kółka Włościanek, organizatorką wielu akcji charytatywnych - ostatecznie umiera w biedzie w obcym domu, szczęśliwie w obecności swej synowej, która przypadkiem w tej krytycznej chwili ją odwiedziła. Pieniądze na stypę zostały uzbierane przez litościwe i wdzięczne sąsiadki - "włościanki".
   Z racji tego, że Franciszka i Teofil Galińscy byli patronami kościoła pw. Św. Michała, tamże zostali pochowani, a na tablicy upamiętniającej ich wieczny spoczynek wspomniano także o śmierci ich syna Bogdana.
   Coraz mniej ludzi z Łabiszynka i okolic jest świadomych, jak wiele się działo w tej wiosce w okresie międzywojennym. Cały czas można napotkać znaki tamtych czasów w postaci choćby pałacu, drogi z kamieni wokół wioski, gorzelni, parku przypałacowego, czworaków, muru wokół nich i wiele innych. Nie pozwólmy na zapomnienie o tym co było. Zachowamy w ten sposób szansę na upamiętnienie zarówno tych złych jak i dobrych chwil. Najlepiej zacząć od rozmów ze starszymi osobami, od wyszukiwania informacji w różnych źródłach, od zbierania tych informacji w całość i rozpowszechniania ich - co też czynię tworząc ten artykuł.

***
Serdecznie dziękuję Pani Kazimierze Łuczak i Panu Bogdanowi Stanisławowi Galińskiemu za cenne informacje, którymi zechcieli się ze mną podzielić. Ich wspomnienia uzupełniły zgromadzoną przeze mnie wiedzę i, wraz z innymi źródłami, przyczyniły się do powstania tego artykułu.

Ostatnio zmienianypiątek, 29 kwiecień 2016 22:33

W Łabiszynku mieszka od dziesięciu lat, ale dopiero od dwóch jest zaabsorbowany historią tej wioski. Do wnikliwych poszukiwań wątków związanych z Łabiszynkiem skłoniła go ciekawość historii tego miejsca oraz słaba jej znajomość wypytywanych mieszkańców. Biorąc pod uwagę, że na co dzień pracuje jako programista, postanowił połączyć obsługę komputera z prowadzonymi badaniami i tak powstał na Facebooku fanpage "Łabiszynek - historia i tajemnice". Odkrywanie wciąż nowego i coraz bardziej zaskakującego daje mu "kopa" do dalszych działań i nadzieję na jeszcze więcej, a dzielenie się tymi wszystkimi wiadomościami jest dla niego niczym wisienka na torcie i sensem całej pracy.

4 Komentarzy

  • Robert

    Robert

    Link do komentarza piątek, 11 maj 2018 20:22

    Bardzo ciekawy artykuł, który zapewne wymagał wiele poświęcenia od autora, gratulacje.
    Mieszkałem w Łabiszynku od urodzenia przez 20 lat i nie zdawałem sobie sprawy (jak i zapewne zdecydowana większość mieszkańców) że ma "swoją historię" :)
    Dobrze, że dzięki takim stronom i osobom, ciekawe historie nie zanikają w odmętach dziejów.

    Raportuj
  • wielkopolska-country

    wielkopolska-country

    Link do komentarza wtorek, 30 maj 2017 22:40

    Miło nam, że coraz więcej osób podziela naszą pasję do odkrywania Wielkopolski.

    Raportuj
  • Klub Turystyki Rowerowej GENESIS - Paweł K.

    Klub Turystyki Rowerowej GENESIS - Paweł K.

    Link do komentarza wtorek, 30 maj 2017 22:11

    Wcześniej usłyszałem o tej historii opowiadanej z wielką pasją na dożynkach w Dziekanowicach w 2016 roku, co zachęciło mnie do odwiedzenia tego miejsca.
    W dniu 25 czerwca 2017 z liczną grupą cyklistów odwiedzimy Łabiszynek, aby na chwilę przenieść się do minionej epoki.

    Raportuj
  • Izabela

    Izabela

    Link do komentarza sobota, 21 listopad 2015 12:56

    Jestem pod ogromnym wrażeniem pracy Pana Krzysztofa, jego determinacji. Zgromadził wiele cennych informacji i co najważniejsze, dzieli się nimi z innymi. To ważne, abyśmy docenili naszą przeszłość, jej dziedzictwo, o których na prowincji często się zapomina. Gratuluję. Bardzo ciekawy artykuł.

    Raportuj

Skomentuj

Powrót na górę
Nasz portal wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies w zakresie odpowiadającym konfiguracji Twojej przeglądarki. Więcej o naszej Polityce prywatności