Skrzetuski - bohater romantyczny czy hultaj i ladaco?

Leżę tak w domu w łóżku „powalony” ciężką chorobą zwaną przeziębieniem, a wiadomo jak mężczyźni przechodzą ten straszny stan - po prostu umieramy i lepiej nie wchodzić nam wtedy w drogę, no chyba, że z gorącą herbatą z miodem i cytryną. No, więc leżę tak sobie, umieram z cierpienia i nudy i myślę, o czym tu napisać dla mojego ulubionego portalu wielkopolska-country.pl. Przewertowałem swoją prywatną biblioteczkę i znalazłem kilka ciekawych książek o sławnych Wielkopolanach. Otworzyłem niedbale książkę i natknąłem się na rozdział o Skrzetuskim - bohaterze sienkiewiczowskim z powieści „Ogniem i mieczem”, którą zna każdy Polak. Ponieważ kilka lat temu byłem w miejscowości Rożnowo, w której się ów bohater  urodził, już w myślach układał mi się nowy artykuł na jego temat właśnie.

   Z "Trylogią" miałem styczność dopiero w liceum, a że w tamtym czasie postanowiłem wiedzę ogólnokształcącą przyswajać nieco dłużej niż zakładał to program Ministerstwa Edukacji Narodowej, młodzikiem już nie byłem. Był to czas, kiedy to do kin „wchodził” właśnie film Hoffmana o historii romantycznego Skrzetuskiego i jego wielkim rywalu, kozackim zawadiace Bohunie. Film obejrzałem w kinie i oczywiście dopadła i mnie ta historia „ku pokrzepieniu serc” - przeczytałem książkę z wypiekami na twarzy, dodatkowo „podkręcając” sobie atmosferę i tak już wybujałej wyobraźni, słuchawszy hitu Krzesimira Dębskiego pt „Dumka na dwa serca”.
   Sienkiewicz sam nie wymyślał głównych bohaterów swej powieści. Korzystał z „Encyklopedii powszechnej” Samuela Orgelbranda, z której to czerpał szereg nazwisk i charakterystyk postaci do swojego dzieła. To samo było ze Skrzetuskim - to właśnie z księgi Samuela pisarz zapożyczył nazwisko romantycznego szlachcica.    Moment, moment! .... ale czy Skrzetuski na pewno był w rzeczywistości takim romantycznym bohaterem? Jak to przystało w czasach szlachectwa, wcale nie! Żeby opisać całą jego historię, przygody i awanturniczy tryb życia musiałbym zapełnić cały zeszyt lub nawet dwa, opiszę tu tylko, według mnie, najciekawsze momenty w jego życiu.
   Skrzetuski wcale nie miał na imię Jan, lecz Mikołaj. Brawurowa przeprawa z oblężonego Zbaraża z listami do króla Jana Kazimierza to prawda, otóż Mikołaj przebrany za Rusina przepłynął staw - co to za wyczyn możecie zapytać? Spory wyczyn, ponieważ owy staw spływał krwią kozacką i tatarską, a sam Skrzetuski musiał przepływać wodę, której tafla gęsto usłana była truposzem. Nawet nie chcę sobie wyobrazić, co to był za straszny widok. Następnie nasz bohater wmieszał się w gromadę wroga i, udając cały czas Rusina, wymknął się spod oblężenia, a potem dostarczył wiadomości o stanie twierdzy i listy samemu królowi. Za swe bohaterstwo wiele mu obiecano, ale jak to bywało w tamtych czasach tylko król go wynagrodził, wręczając mu 100 czerwonych złotych - tzw. czerwieńców. Od kanclerza Jerzego Ossolińskiego otrzymał zaś kilka szat, konia i… czapkę. Ot i taka cała nagroda za wielki wyczyn. Na szczęście została chwała i awans na porucznika. Skrzetuski niewątpliwie był wielkim i odważnym żołnierzem, o czym może świadczyć posłuch wśród szlachty. Był porucznikiem „tatarskiej” chorągwi Adama Uriela Czarnkowskiego, powracającej z duńskiej wyprawy Stefana Czarneckiego. Ponadto dowodził chorągwią „różnych polskich”. Tytułowano go, jak mówią wzmianki w źródłach, nawet pułkownikiem.
   Dobrze, dość pochwał na jego cześć. Czas pokazać jego drugie, ciemniejsze oblicze. Mikołaj Skrzetuski krew miał gorącą, ba... ona wrzała nawet do jego starczych lat, ale o tym za moment. Jednym z jego mało chwalebnych czynów było „porąbanie” po wielkiej pijatyce w oberży w Chwastowie rotmistrza, który na szczęście cudem ocalał, lecz złożył oskarżenie na Mikołaja w grodzie lwowskim. Wraz z zasługami dla ojczyzny przybywało również wiele pozwów przeciw jego osobie lub jego podkomendnym - jak ten, gdy jego kilku żołnierzy zabiło hajduka sądowego. Skrzetuski nie wydał sprawców zabójstwa, a sąd winowajców skazał na infamię (utrata czci i dobrego imienia) i „utratę gardła”, samego zaś dowódcę skazał na banicję. Jakże zdziczałe to były czasy, ale trzeba przyznać - wielce romantyczne. Świadczyć o tym może kolejny fakt z życia Skrzetuskiego. Kiedy jurny pan Mikołaj dobiegał sześćdziesiątki, postanowił… ożenić się. Niestety jego wybranka dowiedziała się o tym… tuż po własnym uprowadzeniu. Otóż w tamtych czasach wcale nie trzeba było być elokwentnym, dowcipnym inteligentnym, przystojnym i bogatym mężczyzną, od którego dziś tych cech wymagają kobiety. Wtedy wystarczyło mieć siłę w „27 koni”, uprowadzić proboszcza, oczywiście wybrankę serca również i przystawić jej lufę pistoletu do głowy, aby wypowiedziała sakramentalne "tak". Panna, o przepraszam, już pani Zofia (kiedyś Zawadzka) była kobietą silną i zwiała od jurnego staruszka (wiek 60 lat w tamtych czasach to był nie lada wyczyn) i wytoczyła przeciw porywaczowi najcięższe działa, oskarżając o: najazd, raptus (porwanie) i trzymanie w niewoli. Do tego ksiądz - człowiek małej postury, pamiętliwy, hardy i mściwy zarzucił Mikołajowi „zamach” i świętokradztwo.
   Choć sądy skazały naszego zawadiakę na ciężkie kary, z opresji wydostał go sam hetman Sobieski, który odwołał Skrzetuskiego na Podole, gdzie ten od razu postanowił swe złamane serce posklejać chwałą i sukcesami wojskowymi na polu bitwy. W sierpniu 1671 roku, gdy Rzeczpospolitej groziła turecka nawałnica, ruszył na kresy, dając niezłego „łupnia Hrehoremu Doroszence i ordzie tureckiej.
   W 1673 roku, po zorganizowaniu chorągwi pancernej, został rotmistrzem i niedługo potem zmarł. Jego chorągiew wyruszyła pod Chocim już bez swego wodza…
   Nie każdy wie, że Skrzetuski urodził się w wielkopolskim Rożnowie. Pochowano go również w Wielkopolsce - w sercu polskości, a dokładnie w Poznaniu, w kościele karmelitów bosych pw. św. Józefa, znajdującym się na Wzgórzu św. Wojciecha.
   Mikołaj Skrzetuski był żołnierzem z krwi i kości. Miał zalety i wady, był dobry i zły. Był patriotą i kochał swą ojczyznę - nie należał do najgorszych tamtych lat. Jak czytamy u Marcelego Kosmana - biografa Skrzetuskiego, nasz bohater: "poświęcił się sprawom wojskowym i jak się dotychczas starał służyć dla Ojczyzny, tak nadal jej służyć będzie…”. 

* Jan (Mikołaj) Skrzetuski na zdjęciu głównym to praca wykonana techniką mieszaną (węgiel, biała pastel, biały marker) na szarym papierze autorstwa Bartosza Dłużewskiego.
Bartosz Dłużewski ur. w 1988 r. pochodzi z Warszawy. Jest artystą uniwersalnym, zajmuje się szeroko pojętą plastyką. Specjalizuje się w portretach. Działa jako: rysownik, malarz, rzeźbiarz, grafik i animator. Ukończył Ogólnokształcące Liceum Sztuk Pięknych w Warszawie na ulicy Smoczej oraz Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie na wydziale Grafiki. Obecnie zakończył projekt z wytwórnią animacyjną Breakthru Films pdt. "Loving Vincent", gdzie pracował jako malarz, designpainter, animator, matte-painter i vfx.

* Więcej zdjęć Karola Budzińskiego z planu "Ogniem i Mieczem" w Biedrusku można zobaczyć w naszej galerii.

* Autor tekstu korzystał z książek:
Marceli Kosman "Skrzetuski w historii i legendzie" Poznań 1989,
Bogumiła i Marceli Kosmanowie "Sylwetki Wielkopolan" Poznań 1988.

Ostatnio zmienianyponiedziałek, 18 wrzesień 2017 20:37
  • Oceń ten artykuł
    (6 głosów)
  • Dział: Felietony
  • Czytany 5416 razy

Z wykształcenia informatyk, na co dzień zajmuje się prowadzeniem sklepu wędkarskiego. Uwielbia kontakt z przyrodą. Wędkuje, chodzi po łąkach, lasach i obserwuje naturę. Dzięki dużej cierpliwości i wrażliwości, dostrzega to co umyka innym. Swoje niezwykłe spotkania z przyrodą - z dużym powodzeniem - zatrzymuje w fotograficznym kadrze. Wspaniały gawędziarz. Chętnie dzieli się swoją wiedzą, doświadczeniem i wrażeniami na łamach poznańskiego pisma "Tu Naramowice", ogólnopolskiego czasopisma "Poznaj Swój Kraj" oraz na portalu wielkopolska-country.pl, zarażając innych swoją przyrodniczą i turystyczną pasją.

Skomentuj

Powrót na górę
Nasz portal wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies w zakresie odpowiadającym konfiguracji Twojej przeglądarki. Więcej o naszej Polityce prywatności