Krzysztof Górny: Mam swój "radar" na opuszczone

Z Krzysztofem Górnym, fotografem mobilnym i eksploratorem z Murowanej Gośliny, rozmawiają Izabela Wielicka i Michał Koralewski.

Dlaczego zdecydował się Pan na fotografię mobilną? Czy tylko dlatego, że aparat fotograficzny jest lżejszy, poręczniejszy i dyskretniejszy od tradycyjnego aparatu fotograficznego?
Zaczęło się trzy lata temu. W czasie wyjazdu do Anglii, już w pierwszym tygodniu pobytu, uszkodziłem lustrzankę i właśnie ta zaistniała sytuacja skłoniła mnie do fotografowania przez następne tygodnie telefonem komórkowym. Do końca w to nie wierzę, ale do tej pory fotografuję tylko telefonem. Zmieniłem smartfon na lepszy, szybszy i z lepszą optyką. Moja lustrzanka, już naprawiona, kurzy się w plecaku.

Fascynują Pana miejsca opuszczone. Podoba się Panu ich rozpaczliwe "piękno". Patrzy Pan na nie jak artysta na temat własnej twórczości. Czy oprócz tego interesuje Pana historia tych miejsc? Docieka Pan ich przeszłości?
Staram się poznać historię odwiedzanego miejsca, choć nie zawsze jest to łatwe, czasem się niestety nie udaje. Mamy erę internetu, ale mimo poszukiwań, do najlepszych informacji można dotrzeć na miejscu. Po krótkiej rozmowie z napotkanymi tu ludźmi, mieszkającymi blisko pustostanów, okazuje się. Że znają dobrze to miejsce, bo pracowali w tej konkretnej fabryce, czy zakładzie. I to jest coś! Te informacje z pierwszej ręki są najlepsze, a dzięki nim miejsce staję się jeszcze ciekawsze.
   Piękno opuszczonych miejsc: każde jest inne. Każde inaczej trzeszczy pod nogami, inaczej pachnie, inaczej skrzypi, za każdym razem towarzyszy mu inna dawka adrenaliny. To wszystko składa się na klimatu opuszczonego miejsca. Od 15 lat mam skalę klasyfikacji eksploracji opuszczonych miejsc: od 1 do 10. Do tej pory tylko dwa razy dałem 10.

Jak dociera Pan do miejsc opuszczonych? Często opatrzone są zakazem wstępu i są niedostępne dla ciekawskich.
Na trzy sposoby. Pierwszy to swój własny „radar”, który mam na opuszczone miejsca. Wypatruję miejsce, robię rozeznanie, szukam informacji w sieci i eksploruję.
   Drugi to internet, gdzie można wypatrzeć interesujące opuszczone. Bardzo często ludzie dzielą się nawet lokalizacją danego miejsca oraz informacjami, czy jest ochrona, jak wejść. To jest cenne, ale nie lubię, jak ktoś zdradza lokalizację obiektu - ja rzadko to robię.
Trzecia rzecz to znajomi, którzy jak coś wypatrzą, zawsze dzwonią. Jeśli to czytacie, dziękuję Wam.

Dzieli Pan miejsca opuszczone, m.in. na: industrialne, militarne, medyczne, zabytkowe.. Które z nich lubi Pan odwiedzać najbardziej? Które robią na Panu największe wrażenie?
Odwiedzam wszystkie te miejsca, ale najbardziej lubię wszelkiego typu fabryki oraz obiekty militarne. Te drugie trudno w Polsce znaleźć. Dobrze wyposażony bunkier, jednostka wojskowa, są rzadkością. W większości przypadków jest to już tylko beton, nad lub pod ziemią.
   Z fabrykami jest odwrotnie. Jak się postarasz, to znajdziesz taką, która wygląda, jakby wczoraj stanęły w niej maszyny, laboratoria, a ludzie właśnie wyszli. Wtedy jestem spełniony. Miesiąc temu właśnie taką znalazłem. To był drugi raz kiedy dałem 10 punktów.

W poszukiwaniu ciekawych obiektów jeździ Pan po całej Polsce. W jakim regionie najłatwiej znaleźć zrujnowane lub opuszczone obiekty?
Zdarza się, że robię dużo kilometrów, żeby dotrzeć do upatrzonego miejsca. Dolny Śląsk jest miejscem, do którego wracałem już kilka razy i będę jeszcze wracał. Cały czas kuszą opuszczone kopalnie, według mnie najniebezpieczniejsze z opuszczonych. Na swoim koncie mam tylko jedną kopalnię, gdzie schodziłem kilkanaście metrów w dół po belkach w starym szybie windowym. Czołgałem się w wąskich skalnych korytarzach, do tego jeszcze woda kapie na kask i jest się od góry do dołu w mokrej, brązowej glinie. Wtedy jeszcze taszczyłem na grzbiecie lustrzankę. Nie powiem, jak długo czyściłem sprzęt po wyjściu. Adrenalina jest nie do opisania. Przygotowanie i dobra odzież, to jedno. Przewodnik, to drugie. Ja swoją pierwszą eksplorację kopalni
robiłem z zaprzyjaźnionym kolegą. Polecam na początek takie rozwiązanie. Województwo mazowieckie, dokładnie Warszawa oraz Łódź, to miejsca godne polecenia. Lubuskie to prawdziwa mekka dla eksploratorów bunkrów i podziemi. Na Pomorzu są też miejsca, o których długo się pamięta.

Które z wielkopolskich opuszczonych miejsc lubi Pan najbardziej? Do którego Pan czasem wraca?
W Wielkopolsce jest kilka miejsc, które odwiedziłem minimum dwa razy. Zakłady taboru kolejowego w Poznaniu to opuszczone, które jest na poziomie tych poza granicami naszego kraju. Myślę, że każdy kto tam był, może to potwierdzić. Bardzo dobrze wspominam Starą Rzeźnię w Poznaniu. Dopiero przy drugim podejściu udało się wejść do środka. To dwa miejsca, gdzie czas zatrzymał się wczoraj. Można znaleźć tam jeszcze wyposażenie i pełne magazyny. Inne ciekawe pod tym względem miejsca w Wielkopolsce to stara rzeźnia w Kościanie i lokomotywownia w Gnieźnie.

Na fotograficzne wyprawy zwykle wybiera się Pan w towarzystwie przyjaciół. Czy to dla bezpieczeństwa? Czy po prostu razem wasze działania są bardziej twórcze, efektywniejsze?
Eksplorujemy w składzie od 2 do 5 osób. Myślę, że bezpieczeństwo przede wszystkim - mobilizacja jest większa i więcej ludzi, więcej oczu. Zaczęliśmy organizować eksploracje do miejsc, w których byliśmy już kilka razy. Zabieramy kolegów, osoby, które są w temacie, ale i pomagamy tym, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z opuszczonymi.

Jakie rady może Pan dać amatorom, którzy chcieliby wybrać się na fotografowanie miejsc opuszczonych?
Nie róbcie tego w pojedynkę. Informujcie bliskich, gdzie będziecie. Polecam posiadanie dwóch latarek i dobre rękawiczki obsługujące wyświetlacz telefonu. Ważne są wygodne buty za kostkę z grubą podeszwą.


Pańskie zdjęcia z miejsc opuszczonych pokazywane były już na kilku wystawach, organizowanych przez grupę Mobilni. Czy planuje Pan kolejne wystawy w najbliższym czasie?
Tak, moje fotografie opuszczone można było zobaczyć w Murowanej Goślinie oraz Włocławku. Jest taki pomysł, żeby zrealizować wystawę tylko z fotografiami z opuszczonych. Działania są w toku, więcej nie mogę zdradzić.

Jest Pan kuratorem corocznych wystaw podsumowujących akcję "Mobilny tydzień" w Murowanej Goślinie. W ramach wystawy Grupa Mobilni pokazuje najciekawsze zdjęcia wykonane telefonami komórkowymi przez autorów spoza Waszej grupy. Czy uważa Pan, że zdjęcia "mobilne" nadają się do prezentacji w galeriach sztuki?
Jak widać nawet większe galerie przekonały się do ekspozycji fotografii mobilnej. Oczywiście początki nie były łatwe. Udało się zrealizować wystawy w Murowanej Goślinie, Wrocławiu, Krakowie, Gdyni, Poznaniu, Włocławku. Galeria z Murowanej zaprasza nas cyklicznie, raz w roku. Kierunek jest dobry - wystawy z fotografią mobilną pokazywane są w największych galeriach Europy i świata.

Dziękujemy bardzo za rozmowę i życzymy kolejnych fascynujących wypraw eksploracyjnych, bezpiecznych powrotów i udanych zdjęć.
Dziękuję.

Więcej zdjęć Krzysztofa Górnego można zobaczyć TUTAJ

Ostatnio zmienianywtorek, 05 lipiec 2016 22:13
  • Dział: Rozmowy
  • Czytany 12238 razy

2 Komentarzy

Skomentuj

Powrót na górę
Nasz portal wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies w zakresie odpowiadającym konfiguracji Twojej przeglądarki. Więcej o naszej Polityce prywatności