Odmówić hrabiemu …, czyli szlakiem wielkopolskich dworów

Wracając z Puszczykowa, z wizyty u Fiedlerów, postanowiłem zatrzymywać się w drodze do domu tam, gdzie mi serce rozkaże. Jechałem więc autem i czujnie rozglądałem się na boki. Przejeżdżając przez miejscowość Brodnica, kątem oka zauważyłem pałac. Od razu dałem po hamulcach.

   Zdziwiłem się, że stoi tu pałac. W swoim przewodniku nie znalazłem o nim żadnej informacji. A może przeoczyłem coś przez roztargnienie? A tu proszę, jaka niespodzianka! Pałac został wzniesiony w 1890 r. dla Wacława Mańkowskiego i jego żony Antoniny z Chłapowskich, według projektu Stanisława Hebanowskiego - twórcy m.in. Teatru Polskiego w Poznaniu. Dziś działa tu hotel. Jego wnętrza gustownie urządzono w starym, ziemiańskim stylu, wyposażono w meble z epoki, cenne obrazy, rzeźby i zegary. Wszystko to sprawia, że zwiedzający przenosi się duchem w stare, szlacheckie czasy... Zbieram się na odwagę i naciskam guzik dzwonka u drzwi. Otwiera mi kobieta, przedstawiam się i wyjaśniam cel wizyty. - Proszę chwilę zaczekać, już wzywam pana - mówi do mnie z uprzejmością. A ja zdębiałem - Pana? Czyżby hrabiego? Oczami wyobraźni, a mam bujną niezwykle, widzę starszego pana ubranego w spodnie z lampasami i w jedwabnym szlafroku. - Dzień dobry, Mańkowski - słyszę trochę rozczarowany i speszony, bo przede mną stoi jegomość ubrany całkiem zwyczajnie. - Dzień dobry, Sypniewski - nie jestem dłużny i zastanawiam się jak go tytułować. Pytam czy mogę zrobić kilka zdjęć pałacowych sal i wykorzystać je do artykułu. Uzyskuję zgodę, a właściciel osobiście oprowadza mnie po obiekcie, opowiadając z pasją o pałacu i historii swojej rodziny. Słucham uważnie, napawając się każdym jego słowem. Historia rodziny i jego samego to materiał na obszerną książkę. Jerzy Mańkowski to człowiek niezwykły. Mieszkał i pracował w Afryce, Ameryce i Europie Zachodniej. Skończył legendarny Cambridge i przyjaźnił się z Jacqueline Kennedy. Spotkanie z nim było dla mnie nie lada przeżyciem, jak i samo przebywanie w tym magicznym miejscu, bijącym pozytywną energią. 
   W pałacowym parku znajduje się pomnik - popiersie Józefa Wybickiego z 1980 r. Rosną tu również olbrzymie dęby pomnikowe, które w niczym nie ustępują tym z Rogalina. Obok pałacu stoi neogotycki kościół pod wezwaniem św. Katarzyny Aleksandryjskiej z 1870 r. Zaprojektował go również Stanisław Hebanowski. W środku kościoła na uwagę zasługuje marmurowa płyta nagrobna Stanisława Chłapowskiego i Zofii z Kurnatowskich z 1919 r. Projekt wykonał twórca pomnika 15 pułku ułanów poznańskich w Poznaniu - Mieczysław Lubelski. W wieży dobudowanej do kościoła w 1890 r. znajdują się trzy dzwony mistrzów ludwisarskich z Lipska, odlane w 1889 r. Wśród kilku nagrobków na terenie kościoła jeden jest Józefa Wybickiego… Było to dla mnie wielkim zaskoczeniem, bo myślałem, że jego szczątki leżą w Krypcie Zasłużonych Wielkopolan w kościele pod wezwaniem św. Wojciecha. Nie myliłem się jednak, ponieważ generała ekshumowano i stąd przeniesiono do Poznania w 1923 r., czyli przez jeden wiek i jeden rok twórca naszego hymnu spoczywał właśnie tu - w Brodnicy. Ciekawostką jest, że w tutejszym kościele proboszczem był Jacek Markowski - kapelan Lecha Poznań.
   Kolejnym punktem mojej wycieczki jest Jaszkowo. Tu również znajduje się pałac. Wybudowano go w 1912 r. według projektu Stanisława Mieczkowskiego. Jest tu także największe w Europie centrum jeździectwa. Szukam właściciela bez większej nadziei. Może to okazać się trudne, bo teren jest ogromny. Na szczęście idzie jakiś pan ubrany w strój jeździecki. Pytam go o gospodarza i słyszę: - To ja, Antoni Chłapowski, czym mogę służyć? Nie wiem czy byłem już zmęczony, ale jego nazwiska jakoś niestety nie dosłyszałem. Oprócz zgody na zdjęcia, otrzymuję również zaproszenie na kawę i poczęstunek, ale ja spoglądając na zegarek grzecznie odmawiam. Boję się, że nie zdążę do planowanej Turwi, a po drodze jest jeszcze kilka innych ciekawych miejsc. Jak się później okazało był to błąd, którego nie mogę sobie wybaczyć do dziś. Pan się uśmiecha, prosi bym zaczekał, idzie gdzieś i przynosi mi folder o pałacu. Wręcz w biegu robię zdjęcia pałacowych sal i z piskiem opon odjeżdżam z Jaszkowa. 
   Na chwilę zatrzymuję się na stacji benzynowej, tankuję i kupuję zimną kanapkę. Szybkie tempo zwiedzania wywołało głód. Siedzę w aucie, wcinam podły posiłek, otwieram folder o jaszkowskim pałacu i zacznam się dławić, bo na pierwszej stronie folderu widzę zdjęcie właściciela pałacu z podpisem „Antoni Chłapowski, potomek w prostej linii generała Dezyderego Chłapowskiego”. - Co ja narobiłem? Odmówiłem hrabiemu! „Spuśćmy zasłonę miłosierdzia na koniec tej sceny” - przez głowę przelatuje mi jak błyskawica cytat z „Przygód Tomka Sawyera”. Byłem jeszcze bardziej zły na siebie, gdy przeczytałem, że Antoni Chłapowski był mistrzem Danii, wicemistrzem Szwecji i Beneluxu oraz zajął drugie miejsce na mistrzostwach świata w wyścigach samochodowych, Był też reprezentantem Szwecji w sportach konnych. Boże, ileż to ciekawych opowieści mnie ominęło - tylko i wyłącznie przez pośpiech, no i przez moją głupotę. 
   Ale przede mną Manieczki. Zatrzymuję się w miejscu, w którym stał dawny dwór Józefa Wybickiego. Piszę stał, bo już go tu nie ma - spłonął kilka lat po jego śmierci. Na jego miejscu wybudowano ... Aj! Nie znoszę takich widoków! - popadający dziś w ruinę dworek z 1894 r., w którym jeszcze całkiem niedawno działało Muzeum Józefa Rufina Wybickiego. Smutek i żal… Dworek w ruinie, ale za to kaplica pod wezwaniem Narodzenia NMP jest remontowana. Mimo pewnych trudności, związanych z pracami budowlanymi, udaje mi się zajrzeć do środka. - Jestem chyba w czepku urodzony - pomyślałem szczęśliwy. Kaplica - rotunda została wzniesiona na polecenie Wybickiego w 1786 r. jako podziękowanie Bogu „za życzliwą pomyślność”. Jest pokryta hełmowym dachem z blachy. Obok wejścia znajduje się sygnatura z datą powstania, okna są również okrągłe. Nie ma tu oryginalnego wyposażenia. Z uwagi na remont znajduje się tu tylko stara drewniana kapliczka - kazalnica. 
   Na terenie przypałacowego parku leży kilka głazów z tablicami poświęconymi Wybickiego. Niestety nikt się nimi nie zaopiekował, nie zatroszczył, nie ochronił, więc padły ofiarą wandali. We wschodniej części parku znajdują się dwie „ułamane” kolumny z 1766 r. upamiętniające śmierć braci Kołaczkowskich, którzy pojedynkując się o kobietę zginęli.
   Przed dotarciem do Turwi oczywiście trochę pobłądziłem i przyrzekłem sobie, że w następną podróż już będę wyposażony w znienawidzony przeze mnie GPS. Na szczęście było dopiero po 14.00, a więc w pałacu jeszcze pracują. A kto? Naukowcy ze Stacji Badawczej Instytutu Środowiska Rolniczego i Leśnego PAN. Kolejny raz wygłaszam regułkę o celu mojej wizyty i ochroniarz prowadzi mnie do kierowniczki. - Ma pan dziś szczęście - mówi. - Akurat przyjechał dyrektor, więc może pana wpuści bez pisemnej zgody, bo takie mamy tu procedury. Pałac jest cudowny, choć znawcy krytykują jego urodę niefortunnie modyfikowaną przez kolejnych właścicieli. Powstał w latach 40-tych XVIII w. na polecenie Ludwika Chłapowskiego. Jego dzieło kontynuował syn Stanisław. Pałac kilkukrotnie przebudowywano. W latach 30-tych XIX w. powstała neogotycka przybudówka zwieńczona krenelażem, a z lat 1846-47 pochodzi neogotycka kaplica połączona z pałacem krytym gankiem. Ciekawostką jest to, że park zaprojektował Augustyn Denizot - ogrodnik sprowadzony z Francji do Poznańskiego przez samego hrabiego Węsierskiego, właściciela niepowtarzalnego pałacu w Zakrzewie - tego, który wykupił Ostrów Lednicki z rąk niemieckich i uratował przed zniszczeniem. W 1812 r. w Turwi gościł ponoć sam Napoleon, zaproszony na obiad przez ojca Dezyderego - Józefa Chłapowskiego. Z ciężkim sercem opuszczam sale przesiąknięte historią, jednak kurczowo ściskam kartkę otrzymaną od kierowniczki z namiarami do mieszkającego niedaleko Emiliana Prałata, doktora nauk humanistycznych, historyka sztuki, filologa sławisty i regionalisty. Okazało się, że było warto się z nim spotkać, bo to prawdziwy znawca i pasjonat zabytków powiatu kościańskiego i autor kilku książek. Rozmowa dwóch wielbicieli dworków i pałaców mogłaby trwać godzinami, ale muszę jeszcze zdążyć do Kopaszewa, w którym znajduje się pałac z 1800 r. 
   Właściwie obecny wygląd pałacu pochodzi z 1892 r., kiedy to odbudowany został po pożarze. Właścicielami Kopaszewa byli słynni Górkowie, Kopaszewscy, Zakrzewscy, potem Skórzewscy, a do II wojny światowej rządzili tu Chłapowscy. We wszystkich tych pałacach, które odwiedziłem podczas opisywanej tu wycieczki, przebywał w 1831r. Adam Mickiewicz, ale to ponoć właśnie stąd - z Kopaszewa - miał się przeprawić pod Żerkowem na stronę rosyjską, by dotrzeć do powstania listopadowego. Obecnie w kopaszewskim pałacu mieści się siedziba oddziału Zakładu Nasienno-Rolnego firmy "Danko", która oprócz Kopaszewa uratowała od ruiny także pałac w Choryniu. Zbliża się 16.00, więc obiekt już nieczynny, ale dziś szczęście mi sprzyja i nie ma dla mnie żadnych barier. Zagaduję człowieka, pracującego na rabacie kwiatowej, znajdującej się przed pałacem. Okazuje się, że jest posiadaczem kluczy, otwierających każdą salę, każdy pokój, każdy schowek i piwniczkę. - Dlaczego nie zagrałem dziś w totka! - myślę podekscytowany. W pałacu znajdują się aż trzy izby pamięci - Mickiewicza, Heleny Modrzejewskiej, po ślubie z Karolem Chłapowskiej, która często tu bywała i rodziny Chłapowskich. Zwiedzam je wszystkie jak szalony. 

   Później odwiedzam jeszcze dworek w Choryniu, pałac w Racocie, Jarogniewicach i Głuchowie. W domu jestem o zmroku. Leżąc w łóżku, przed oczyma przewijają mi się obrazy obejrzanych miejsc. Moje myśli wędrują do czasów ich świetności. Ta piękna podróż zaprowadza mnie w sen.

***

Wspomniani powyżej Jerzy Mańkowski i Antoni Chłapowski nie noszą tytułów hrabiowskich, choć w moich oczach są stuprocentowymi arystokratami. Wszystkie pozostałe informacje są faktyczne, a opisane zdarzenia prawdziwe.

Ostatnio zmienianyponiedziałek, 28 styczeń 2019 19:24

Z wykształcenia informatyk, na co dzień zajmuje się prowadzeniem sklepu wędkarskiego. Uwielbia kontakt z przyrodą. Wędkuje, chodzi po łąkach, lasach i obserwuje naturę. Dzięki dużej cierpliwości i wrażliwości, dostrzega to co umyka innym. Swoje niezwykłe spotkania z przyrodą - z dużym powodzeniem - zatrzymuje w fotograficznym kadrze. Wspaniały gawędziarz. Chętnie dzieli się swoją wiedzą, doświadczeniem i wrażeniami na łamach poznańskiego pisma "Tu Naramowice", ogólnopolskiego czasopisma "Poznaj Swój Kraj" oraz na portalu wielkopolska-country.pl, zarażając innych swoją przyrodniczą i turystyczną pasją.

Skomentuj

Powrót na górę
Nasz portal wykorzystuje pliki cookies. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie plików cookies w zakresie odpowiadającym konfiguracji Twojej przeglądarki. Więcej o naszej Polityce prywatności